czwartek, 8 maja 2014

Sweterkowa Broszka

Niezwykle minimalistyczny jak na mój gust projekt, pierwsza broszka, którą stworzyłam. "Sweterkowy" kaboszon ulepiłam już jakiś czas temu, bawiąc się w nadawanie faktur Fimo. 







sobota, 19 kwietnia 2014

Chaos - bransoleta o tysiącu "twarzach"

Oh tak, chaos, taki pozorny tylko :) Czasami wystarczy kamień w dłoni, na sznureczku, na łańcuszku, to co stworzyła natura.. Czasami jednak uwielbiam wpatrywać się w skomplikowane, niepowtarzalne wzory, uzupełniające i zarazem dopełniające się, stworzone ludzką ręką. Ta bransoleta czekała parę lat na powstanie i chociaż jeszcze nie do końca wiedziałam w jakiej będzie ostatecznej formie, z czego powstanie i chociaż brzmi to abstrakcyjnie od samego początku jej tworzenia wiedziałam, że ona gdzieś tam była już "namalowana"...








wtorek, 8 kwietnia 2014

Klucz, dziękuję Pani Holland

Zacznę od tego, że zawsze odrzucały mnie motywy takie jak klucz, krzyż, kłódka, gwiazda etc... (serduszka też, ale od czasu Hearts i ...  nie powiem, bo to tajemnica, jeszcze) Symbole lubię ale subtelne i raczej w poezji, w biżuterii wydają zbyt płasko, jak dla mnie. Ostatnio odwiedziłam blog KK w celu zlustrowania prac na temat wyzwania Lorelei. Niestety, a może stety to wyzwanie okazało się być dla mnie za bardzo inspirujące i wiem czy kiedykolwiek uda mi się skończyć moją pracę w takiej formie jak planowałam, a spędziłam nad tym projektem ok 100 godzin do tej pory.. i na razie sobie odpuściłam.
 Trafiłam na wyzwanie klucz, o nie... od razu w głowie pojawiło mi się 1342 możliwości wykonania klucza, głównie wrapkowych i beadingowych ale po co?
Co ja zrobię z tym kluczem? Odpuściłam sobie... na chwilę.
Traf chciał, że za moimi plecami był włączony telewizor (co się zdarza wyjątkowo rzadko) i leciały zapowiedzi filmów. Zapowiedź Tajemniczego Ogrodu jak zwykle wprowadziła mnie w miły nastrój bo film uwielbiam, byłam na nim w kinie, w podstawówce. Pamiętam jak wtedy sobie wyobrażałam, że sama znajduję podobny. Nawet teraz kiedy pracuję w ogrodzie i tworzę nowe zakątki, zawsze mam gdzieś w myślach obrazy z tego filmu i staram się dodać tę nutkę tajemniczości moim własnym miejscom.
Decyzja zapadła, klucz będzie, klucz do tajemniczego ogrodu.
Technika wydała mi się oczywista i mimo tego, że jak zwykle nie bazowałam na żadnych rysunkach, projektach, etc  nie natknęłam się na żaden problem, wszystko pasowało jak.. mmm klucz do zamka :D. Nawet cebulka zielonego onyksu jakoś sama mi wpadła w rękę.
Klucz wykonałam w całości ze srebra, trochę lutowałam, trochę piłowałam, troszkę młotkowałam i dużo zawijałam. Kępki liści, mchu z odrobiną fiołkowych kwiatów to fasetowane oponki peridotu, turmalinu, apatytu, chryzoprazu, kuleczki awenturynu, krople prehnitu i brioletka ametystu.


Kluczyk, żeby wygodniej było go użyć ( w wiadomym celu) posiada karabińczyk.
I mała niespodzianka, gdy znajdzie się w blasku słońca kolor onyksu rozlewa się po srebrnym talerzyku, który właśnie z tego powodu ominęłam podczas oksydowania
Pracę zgłaszam do wyzwania Kreatywnego Kufra pt. "Klucz"




sobota, 29 marca 2014

Hope

Lśniący tysiącem barw, delikatny, piękny zakuty w srebrną zbroję, tak natchnienie i uczucia gdzieś pulsują, jednak wciąż pozostają w nas. Czasem błyskają mocniej, czasem ledwo widocznie. Kamień tak bliski mojemu sercu, ukochany. Jest w nim jakaś magia, czasami tak myślę, że gdyby zebrać, wszystko to co dobre, piękne i zmaterializować to na pewno był by to opal. Naszyjnik powstał zupełnie bez projektu, każdy element, który dodawałam był jak łapanie ulotnej chwili, każdy też ma swoje znaczenie. Łącznie z na wpół surową powierzchnią, bo przecież nic nie jest idealne w 100%.
 Poza etiopskim opalem welo wprawiłam kaboszon zielonego, opalu w moim ulubionym kolorze i oponkę fasetowanego chryzoprazu
Nigdy jakoś nie zastanawiałam się nad tym, żeby łapać te chwile, gdy coś tworzę, etapy. Postanowiłam się jednak postarać tym razem i chociaż nie uchwyciłam wszystkiego, ponieważ chaosu nie da się uchwycić, chcę się podzielić odrobiną.
 Wszytko co mamy na tym świecie, mamy tylko na chwilę, jednak zawsze pozostaje nadzieja, że to na czym najbardziej nam zależy pozostanie, przynajmniej w nas.

środa, 12 marca 2014

Turkusowo: kropeczki, listeczki, transparentne odciski i księżycowy kot

Bardzo brakowało mi masy plastycznej w turkusowych kolorach i długo się nie zastanawiałam nad zamówieniem kolejnych kostek wybrałam ponownie fimo bo już ją sprawdziłam i w sumie nie mam większych zastrzeżeń. Co do cernitu czy sculpey to jeszcze poczekam. Z tego co znalazłam w internecie na temat cernitu to wcale nie jest takie wow. Sculpey jest to jednorazowo spory wydatek i nie mam pewności co do efektu koloryzowania ale na pewno spróbuję, zwłaszcza, że podobno jest to najlepsza tego rodzaju masa. Na razie ćwiczymy umiejętności na sprawdzonych materiałach :) Za każdym razem mieszam kolory by uzyskać pożądany, ponieważ nie znalazłam idealnego.
Najbardziej jestem zadowolona z zakupu transparentnych ale wg mnie najlepiej sprawdzają się do odcisków, na które też już znalazłam sposób :)

Na początek marmurkowy olbrzym (6cm), święci się kolejny naszyjnik.. Jak skończę ten, dla którego zamordowałam pewną bluzkę :) ... tak, jak zwykle robię tysiąc rzeczy na raz.
Tu chciałam wypróbować jeden z najpopularniejszych motywów orientalnych

Lekko transparentna "tarcza" z kryształami

Księżycowy kot, efekt dłubania

 Grupowo z innymi, trzy najjaśniejsze zrobiłam bez mieszania z odcienia pastelowych fimo "mint" przypominają trochę gips, od teraz  będę używać tylko jako dodatek do rozjaśnienia innych. Pod kotem odciśnięte liście thuji.
A tu w powiększeniu odciski, do których użyłam wyszperanych drobiazgów,  przybrudzone złotem, trochę szkliste i transparentne, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Zdjęcia robiłam pod światło



niedziela, 2 marca 2014

Własne Kaboszony CD - W krainie liści i ważki

Jak obiecałam wczoraj Kaboszomanii ciąg dalszy... lepię i lepię.
Ten powstał z myślą o naszyjniku, który mam ochotę wykonać na bazie techniki łączenia haftu koralikowego z tkaniną, jak widać pojawiła się ważka, element jednoznacznie kojarzący się z czeskimi guzikami. Osobiście uważam, że jest zbyt "bajkowa" :)
Leśny, powstał z potrzeby lepienia listków, dodałam kilka placków mchu, jakiegoś suszu i coś co bardziej przypomina mi macki ośmiornicy, niż pnącza, zamierzam wykonać podobny w stylistyce morskiej :)
Wymarzyłam sobie kolczyki tego kształtu już bardzo dawno temu. Właśnie ten odcień (fern) kryształów najbardziej mi się ostatnio podoba. Jeszcze nie wiem czy będą to kolczyki, czy coś bardziej rozbudowanego, ogólnie pasują mi jakoś do kaboszonu leśnego.
Może wygląda na krzywy ale nie jest wygląda tak bo jest wypukły, powstał  specjalnie do bransolety, dlatego go trochę wygięłam, dzięki czemu będzie ładnie się układał z resztą kompozycji na ręku. Najbardziej mi się podoba właśnie to, że nie muszę projektu podporządkowywać materiałom, które posiada a mogę pracować od podstaw nad formą całości.


I coś zaskakującego jak na moje upodobania i styl. Taki niby sutasz do sutaszu, chciałam po prostu sprawdzić jak to działa :). Trochę dziwnie wyszło bo pomarańcz jest transparentny, mimo tego wali po oczach, myślę, że głównie za sprawą wściekle fuksjowego rivoli. Myślę, że nie po raz ostatni użyłam taśmy cyrkoniowej, bo bardzo mi się to połączenie podoba. Zwłaszcza, że wraz z kulkami howlitu doskonale uzupełniła braki w kolorze turkusu.
Na koniec zdjęcie zbiorowe kilku innych, które powstały z cudownie odnalezionych okrawków, które po zmieszaniu dały ładny, tak bardzo pożądany przeze mnie kolor
CDN ... :)


sobota, 1 marca 2014

Działamy...

Zazwyczaj nie chwalę się zakupami ale tym razem nie chodzi o chwalenie, a raczej o zapowiedź. Przyszły zakupione w zeszłym tygodniu kryształy do kaboszonów głównie rivoli ale skusiłam się również na łezki ponieważ zachwyciłam się kolorem jedynie dostępnym w tym kształcie i oczywiście musiałam się skusić również na inne wersje kolorystyczne.
 Cały dzisiejszy dzień, praktycznie od rana z przerwą na obiad bo jakoś śniadanie skutecznie zastąpił mi kubeł kawy... siedzę i lepię. Właśnie pieką się nowe cuda. Wzbogaciłam odrobinę "kształtologię" o kolejne elementy (sekret). Brakuje mi turkusu bo siedziałabym pewnie do rana :D Ostatnio nie narzekam na brak natchnienia, zachwyciła mnie technika połączenia jedwabiu  shibori z haftem koralikowym zrobiłam nawet wykrój naszyjnika, tylko z jedwabiem gorzej :C Zastanawiam się nawet czy nie pociąć jednej bluzki. Zrobiłam nawet kaboszon, który ewentualnie wykorzystam gdy dojdzie do zabójstwa owej szaty (myślę, że wyrok już zapadł). Zauważyłam, że najładniejsze (moim zdaniem) kaboszony wychodzą mi gdy tworzę je do wymyślonego w głowie projektu, to dosyć dziwne, a zarazem ciekawe uczucie :)
Chciałabym wszystkim obserwującym podziękować za tak miłe komentarze, naprawdę nie spodziewałam się, że wzbudzę takie zainteresowanie. Jestem również pod wrażeniem pozytywnych maili i kreatywnych propozycji i tu przy okazji chciałabym zaznaczyć, że na razie nigdzie kaboszonów nie sprzedaję bo nie mam gdzie, obecnie nie współpracuję z żadną galerią, te do których od jakiegoś czasu próbuję się dostać nawet nie odpowiedziały na moje maile. Na współpracę z mini galeriami raczej się nie zdecyduję, bo już to przerabiałam i dziękuję. Na razie pozostaje więc kontakt mailowy.
Cukierasy

Jutro pokażę co wymodziłam, bo jednak naturalne światło musi być, chyba, że mimo braku turkusu przesiedzę do rana i wstanę wieczorem, bo przecież Niedziellla <3

środa, 19 lutego 2014

Forest Plum - Wyzwanie Kreatywnego Kufra

Gdzie jest śliwka? Nie pierwszy raz miałam problem ze znalezieniem koralików w kolorze śliwki, szukałam w swoich zapasach takich mocnych, nasyconych .. lipa. Oczywiście nie każdy ma wszystko ale przypomniało mi się, że kiedy zaczynałam swoją przygodę z haftem koralikowym (zdjęcie) miałam problem, żeby takie koraliki kupić, z ciekawości bo czasu nie było poszperałam w necie na półkach najlepiej zaopatrzonych internetowych sklepików z koralikami toho, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że ich nie ma. Oczywiście są fioletowe ale nie takie jakie bym chciała :C Znalazłam tylko śliwkowe toho magatama.
Ale o co chodzi ?? 
Teraz pora zacząć od początku, niestety z moim chaotycznym podejściem do wszystkiego nie wygram. Kto śledzi bloga wie co teraz wyczyniam, a wyczyniam sporo, głównie kaboszonów. Na FB ostatnio trafiłam na piękne zdjęcie, okazało się, że to kolejne wyzwanie Kreatywnego Kufra. Nigdy nie miałam przyjemności to żadnego z ich wyzwań przystąpić, głównie z powodu wrodzonej gapowatości, zawsze trafiam na wszystko o chwilę za późno :/ i nie mówię tu tylko o KK, ale też o innych rzeczach (obiecuję poprawę). Czasem trafiają się takie momenty, że coś zobaczymy, a w głowie mamy już obraz czegoś co chcemy zrobić Tak właśnie było ze śliwkową lepiono- haftowaną bransoletą. Dało mi to też kolejną wymówkę by stworzyć nowy kaboszon :))
Forest Plum: 
Bransoleta powstała zainspirowana tą właśnie bajeczną fotografią wykonaną przez MrÓ
<3

Nie powiem, bransoleta okazała się sporym wyzwaniem, ponieważ moje zapasy koralików toho ograniczają się jedynie do ulubionych kolorów czyli złotych, kryształowych, turkusowych, srebrnych i szafirowych. Musiałam poszperać w zapasach preciosy i tych empikowych, kupionych bardzo dawno temu i zapomnianych, bo każdy co beadingiem sie zajmuje zna ich ułomności. Spędziłam dosłownie godziny na dobieraniu rozmiarów, kształtów i kolorów od klątwy śliwki uratowały mnie kropelki preciosy i fasetowane kuleczki ametystu. Z efektu jestem zadowolona, a i mikro mosiężne toho też  wpasowałam.


Liście - Sercetnik i nowy kaboszon


Jak widać lepienia ciąg dalszy, jak widać na razie są to tylko półprodukty bo w sumie to sprawia mi ostatnio największą frajdę, ale to nie wszystko. Przez przypadek trafiłam na blog Kreatywny Kufer, nie pierwszy raz oczywiście ale zazwyczaj mam tysiąc innych rzeczy do robienia ale koło tego wyzwania nie mogłam przejść obojętnie.. CD w następnym poście

poniedziałek, 3 lutego 2014

Ozłocone kaboszony

Tak jak zapowiadałam cd. tematu fimo :). Najnowsze twory to całe mnóstwo kaboszonów i elementów do tworzenia biżuterii. Niektóre mają już przypisany los, inne powstały z potrzeby urzeczywistnienia lub sprawdzenia nowych pomysłów. Oprócz typowych "guzików" powstał między innymi "pączek" na rzemyk, dwie pary baz na kolczyki. Użyłam także też innych ozdobników takich jak cyrkonie, koraliki crackle, rivoli Swarovskiego, a także połyskującego kamienia słonecznego w tym rzeźbionym w kwiatki. 
Przyznaję się...  wpadłam w uzależnienie :O Jedyne co teraz mnie powstrzymuje to fakt, że wykorzystałam praktycznie całe fimo jakie miałałam. Zostały mi jedynie krzykliwe kolory, które jakoś mnie nie inspirują. Niestety, a może na szczęście póki co wstrzymuję się z zamówieniem bo jeszcze nie zdecydowałam czy pozostaję przy fimo czy będę próbować z inną masą, taką jak premo czy sculpey.

sobota, 25 stycznia 2014

Turquoise Orbs

Cztery dni pracy, połączenie kilku technik, kilku rodzajów materiałów i sporej garści koralików, bardziej kolia niż naszyjnik, którą pokochałam zanim nabrała ostatecznego kształtu. Zdjęcie robione "na szybko", postaram się dodać jakieś na szyi wkrótce bo "leży" po prostu wspaniale.



Do jej stworzenia użyłam własnoręcznie "wyrzeźbionych" i złoconych kaboszonów z labradorytami, Wszystkie, tak samo jak owale turkusu oplotłam koralikami toho w kolorach, brązu, mosiądzu, złota i turkusu. Całość wykończyłam zielonkawymi szklanymi kropelkami, listkami, czeskimi kryształkami fire polish i SuperDuo w kolorze turquoise picasso, z nich też uplotłam węża, na którym zawiesiłam bazę.

 Dodano 14 Maja:
Naszyjnik znalazł się w Piśmie Beading Polska Kwiecień- Maj .. wow.. wygląda znajomo :)



wtorek, 21 stycznia 2014

Własne kaboszony - natchnienie guzikami

Dosyć niedawno na naszym rynku pojawiły się czeskie, szklane guziki, uwielbiam nowości, a że ostatnio sporo czasu poświęciłam zabawie z koralikami zainteresowałam się innymi kaboszonami, zwłaszcza o antycznym spojrzeniu, odrobinie orientu. Niestety nasz rynek mimo, że ma do zaoferowania tysiąc razy więcej różności, niż parę lat temu wciąż raczkuje. Uwielbiam turkusy, błękity, seledyn wszystkie lekko przybrudzone, kolory jak ja to nazywam portowe. Chciałam sobie sprawić kilka takich guzików i wpasować je w koraliki, w których kolorze się zakochałam i mam ich jeszcze spory zapas. Niestety tu pojawiły się schody, moje wydziwianie, nie ten kolor, ten kolor ale motyw jakiś taki, albo efekt AB (bleee). Następnie dopadło mnie głębokie rozczarowanie po wrzuceniu w google search "czech glass buttons" i po raz kolejny uświadomiłam sobie, że "wybredne" biżuteryjki w Polsce mają naprawdę ciężko (no chyba, że zamawiają z etsy).
Na szczęście często jedne zamknięte drzwi zmuszają nas do znalezienia innych i te momenty właśnie kocham, kiedy zdaję sobie sprawę, że ogranicza nas tylko wyobraźnia.
 Fimo - temat dla mnie dawno zamknięty, bo lepienie mnie po prostu drażni, denerwuje, brudzi i 90% rzeczy ląduje w zapomnianym kartonie o nazwie "może jeszcze się przyda ale raczej chętniej oddam w dobre ręce".
Z zaciśniętymi zębami i totalnym brakiem jakichkolwiek złudzeń, że coś z tego wyjdzie, zabrałam się do pracy. 100% skupienia i po paru godzinach rzeźbienio-lepienia wyszło coś co po upieczeniu mnie zaintrygowało :), a po pozłoceniu cieszyłam się jak małe dziecko.W ręku trzymałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Pojawiły się nowe możliwości i plany, na które jeden "guzik" to za mało. Tak powstały jeszcze dwa i kolejny krok, cała baza naszyjnika. Może na zdjęciu nie wyglądają ale wszystkie są naprawdę duże, największy guzik ma aż ponad 5 cm średnicy, a baza 11 cm długości. Jak z każdą, nową techniką widzę postępy w kolejnych pracach, nie wiem co mnie jeszcze czeka i to jest właśnie wspaniałe. Temat mas termoutwardzalnych uważam a otwarty <3
 Może nie mają szklistego look'u ale nie ma nigdzie na świecie takich samych.

sobota, 30 listopada 2013

Lśnienie - Królewna Śnieżka i Śnieżynka

Czyli jeszcze raz (i napewno nie ostatni) temat beadingu powraca. Po ostatnich próbach z nicią, koralikami i różnymi różnościami beadinguję bez opamiętania. Tak o to dwa kryształowe naszyjniki w końcu doczekały się swojej sesji bo nie ma nic gorszego od fotografowania bieli na bieli :)
                                                                       Śnieżynka
Jak już pisałam w ostatnim poście przy tworzeniu Mint nie dla mnie szydełkowe węże. Dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie wiedziałam o ich pochodzeniu (tak, w mojej głowie to jakieś mityczne potwory :) Próbowałam różnych sposobów by uzyskać taki efekt.
Na szczęście  Bozia dała mi typowo polskie "tak się nie da, to inaczej trzeba"
Trafiłam na technikę tubular netting, wąż wyszedł doskonały i co najważniejsze  BEZ szydełka. Chyba nikomu nie muszę mówić, że koralikowe gady nie są jadowite ale nie każdy wie jak bardzo są żarłoczne do wykonania samego sznura użyłam około 800 kryształków (!) swarovski bicone i nawet nie wiem ile toho 11 (trans-lustered crystal), bo robiłam ze 100 gramowej paczki. Ale było warto bo lśni w całości i dosłownie z każdej strony. Jakby komu było mało to wydziergałam dodatkowo wisior, który w razie potrzeby można zsunąć, również potwornie błyszczący :)
Królewna Śnieżka 
zaczęła powstawać już w lecie. Przechodziłam wtedy przez okres fascynacji blaskiem kryształów swarovskiego Wtedy przez przypadek trafiłam na "model" dahlia strass, przez przypadek również (a jak, że by inaczej ) udało mi się zdobyć ok. 1,5 tysiąca drobnych bicone. Pozostało tylko wybrać odpowiednie toho i wszystko zapleść w całość. W takcie oplatania kryształów rivoli wpadłam na pomysł jak zrobić koralikową wersję zapięcia toggle, szczerze wątpię, że pomysł jest nowatorski bo wykonanie niewiele różni się od oplatania kryształów ale co mi tam :) Setki drobnych diamentowych kryształów sprawiają, że całóść lśni jak płatki śniegu w mrozie zimy.
Do naszyjnika użyłam Kryształów swarovski Dahlia strass Blue AB (38 mm), rivoli crystal, crystal moonlight (18/14mm) , bicone crystal (3mm) oraz koralików toho round 8 (trans-rainbow crystal), 11 (trans-lustered crystal), 15 (trans crystal)

... iż żeby nie było, że się obijam drobna zapowiedź:   ukochane Twins i Super Duo powracają  :)

piątek, 1 listopada 2013

Mint

Od dłuższego czasu zachwycam się cudami stworzonymi z drobnych szklanych koralików. Już dawno temu zabrałam się za koraliki superduo i twins, teraz przyszła pora na toho. Jak dla mnie technika beadingu jest trudna, wymagająca precyzji jak i umiejętności "rysowania", przewidywania jak to wszystko się zawinie tu nie ma miejsca na przypadek.  Niektórych rzeczy jednak nie zmienię :)
Ostatnio szukając wyjątkowych kamieni na etsy, trafiłam na szklane kaboszony  od spodu pomalowane lakierem do paznokci, szczerze przyznam, że w życiu bym nie spodziewała, że banalnie prostym sposobem możemy osiągnąć taki efekt. Po mojej przygodzie z grafikową biżuterią pozostało mi kilka szklanych oczek z lakierem było łatwiej bo mam ich cały kuferek :)  Mint miał być prosty, miał być wisiorem... Długo zastanawiałam się nad sznurem, bazą. Nie dla mnie szydełkowe węże, mimo, że szydełkować nauczyłam się w zeszłym roku i nawet udało mi się wyszydełkować torbę, która na początku miała być sukienką :))) Zbyt łatwo się rozkojarzam by usiąść porządnie nad tutorialem. Czasem przychodzi chwila, że w głowie pojawia się tysiąc pomysłów na raz. Nowe mieszając się ze starymi, z fragmentami kawałeczków, które gdzieś widzieliśmy, inspiracjami, które odcisnęły ślad w naszej wyobraźni. Mi najczęściej zdarza mi się to ok. 3-4 w nocy gdy staram się zasnąć, wtedy co chwila nowe fale pomysłów przewracają mnie z boku na bok... Tak powstał Mint.
Bazę złożyłam z półokrągłych, rureczkowych koralików nawleczonych na dość gruby mosiężny drut, który zakończyłam z obu stron loopami i połączyłam podwójnie ogniwkami. Koraliki powstały na bazie modyfikacji projektu koralikowego zapięcia toggle, które zrobiłam już jakiś czas temu ale nie może doczekać się sesji.

czwartek, 10 października 2013

Pierścienie - Kuru i Ereg

Po dość długim braku aktywności na blogu (nie pierwszy raz zresztą;) powracam z dwoma projektami :).
Nie będę się rozpisywać co robiłam w międzyczasie, powiem tylko, że mam dużo do fotografowania. Przede wszystkim szkoliłam precyzję i zgłębiałam tajniki innych technik.
Pierścienie, które stworzyłam przyniosły mi dużo radości w trakcie tworzenia. W czasie robienia zdjęć przypomniało mi się czemu ich unikałam jak ognia. No właśnie ognia, kiedy przełamałam przed nim swój lęk otworzyły się nowe możliwości takie jak solidne bazy:)). Przeważnie wszystko co robię jest dziełem przypadku, próbą złapania umykającej chwili. tak też było z pierwszym pierścieniem, który powstał w wyniku remanentu srebrnych pozostałości, jedni by nazwali to złomem, ja wolę okruchami po innych tworach, które noszą na sobie ślady minionych dziejów :). Kuru zachwyca mnie piękną fasetowaną cebulką prehitu w kolorze ciepłej, delikatnej zieleni zawiniętej w srebrną koronę owijającą zlutowaną bazę.


Po ukończeniu Kuru od razu zabrałam się za następny pierścień, jednak tu już miałam konkretną wizję od samego początku do końca.
Ereg -Pierścień sztylet, lub pazur- jak kto woli może być z powodzeniem wykorzystany jako broń :) w szpicu umieściłam drobno fasetowaną markizę ametystu oraz lśniącą cebulkę mistic topazu.
 Pomimo przerażającej formy pierścień założony szpicem do dołu jest nieszkodliwy i bardzo wygodny :)