środa, 22 maja 2013

Hearts

Jestem wodnym stworzeniem, z jednej strony wizja pracy przy otwartym ogniu przeraża mnie, oczami wyobraźni widzę eksplodujący palnik, odłamki jakiś metali w oczach... tragedia. Może i dlatego mój dremel leży praktycznie nowy, zamknięty w złotej skrzyni, którą trzymam pod łóżkiem z innymi narzędziami. Druga sprawa, sama nie wiem, nie potrafię go napełnić, wszystkie 12 końcówek, zakupionych razem z puszką gazu po prostu nie pasuje... I właśnie dlatego moja praca z ogniem  raczej ogranicza się to wytapiania szpileczek, topienia końcówek drutów... a raczej ograniczała mój najnowszy naszyjnik powstał na podstawie baz- serc zlutowanych (uwaga) nad kuchenką. Zaczęło się od jednego kawałka drucika, który jakoś tak magicznie się skręcił w serduszko, zaczęłam dodawać kolejne elementy, i zapragnęłam je połączyć za pomocą ognia. A jeśli czegoś bardzo chcę to długo się nie zastanawiam :) W końcu użyłam kamieni  zakupionych dawno, dawno temu w Bawangardzie, leżały spokojnie w raz z innymi klejnotami, czekając na wyjątkowe projekty:)
















Po mimo srebrnych zawiłości na serduszkach uważam, że naszyjnik jak na moje możliwości jest niezwykle ascetyczny. Serduszkowe wisiorki zawiesiłam pomiędzy zielonkawo-błękitnymi amazonitami na prostej bazie wykonanej z grubego, twardego srebrnego drutu. Większe serce z Chalcedonem aqua w roli głównej ozdabiają oponki fasetowanego apatytu i chryzoprazu. Najmniejsze serduszko z brioletką chryzyzoprazu dodatkowo ozdobiłam srebrną zawieszką w postaci niebieskiego kryształka rivoli swarovskiego.

Na pewno nie jest to ostatni lutowany twór :) Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego skromnego brzydala:


2 komentarze:

  1. WOW ! Dałaś czadu !!!! Piękny !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny wisior, masz talent w łapkach, bo chociaż nie wiem jak by mi się ten drucik sam wygiął.. to nigdy w życiu bym tak pięknie nie potrafiła dokończyć dzieła. Podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń