Na szczęście często jedne zamknięte drzwi zmuszają nas do znalezienia innych i te momenty właśnie kocham, kiedy zdaję sobie sprawę, że ogranicza nas tylko wyobraźnia.
Fimo - temat dla mnie dawno zamknięty, bo lepienie mnie po prostu drażni, denerwuje, brudzi i 90% rzeczy ląduje w zapomnianym kartonie o nazwie "może jeszcze się przyda ale raczej chętniej oddam w dobre ręce".
Z zaciśniętymi zębami i totalnym brakiem jakichkolwiek złudzeń, że coś z tego wyjdzie, zabrałam się do pracy. 100% skupienia i po paru godzinach rzeźbienio-lepienia wyszło coś co po upieczeniu mnie zaintrygowało :), a po pozłoceniu cieszyłam się jak małe dziecko.W ręku trzymałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Pojawiły się nowe możliwości i plany, na które jeden "guzik" to za mało. Tak powstały jeszcze dwa i kolejny krok, cała baza naszyjnika. Może na zdjęciu nie wyglądają ale wszystkie są naprawdę duże, największy guzik ma aż ponad 5 cm średnicy, a baza 11 cm długości. Jak z każdą, nową techniką widzę postępy w kolejnych pracach, nie wiem co mnie jeszcze czeka i to jest właśnie wspaniałe. Temat mas termoutwardzalnych uważam a otwarty <3
Może nie mają szklistego look'u ale nie ma nigdzie na świecie takich samych.
Zatkało mnie z wrażenia, stworzyłaś cudeńka !!! Pozdrawiam trochę zazdrośnie !!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne! Po prostu cudowne! Nie mogę się na nie napatrzeć! I te kamienie... Po prostu bomba:)
OdpowiedzUsuńPiękne są
OdpowiedzUsuńAle piękne:) Ja swoją przygodę z fimo zakończyłam jakiś czas temu .Ale takiego cuda bym nie zrobiła.Czekam na kolejne z zapartym tchem.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Z modeliną to w sumie chyba pierwsza rzecz z której jestem zadowolona w pełni. Myślę, że najważniejsze jest, żeby się nie poddawać. U mnie zawsze to działa na zasadzie, że niektóre materiały muszą swoje odczekać. Jeśli do czegoś nie mam weny nie ma bata, żeby wyszło :) Z kolejnymi kaboszonkami odczekam, najpierw muszę wykorzystać te co zrobiłam, trzy okrągłe już są "wmontowane" poświęciłam już im sporo godzin, pozostało tylko wykończenie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCudo! Świetnie wyszło!
OdpowiedzUsuńMam małe pytanie, czy guziki piekłaś razem w piecyku wypalając fimo? Czy po wypieczeniu osadzałaś je w jakiś tajemniczy sposób?
Zastanawiam się, czy razem z modeliną/fimo można wypiekać także kamienie ozdobne?
Mogłam wprowadzić w błąd bo z guzikami to one nie mają wiele wspólnego. To 100% fimo i okrągłe kaboszony labradorytu. Wypalałam je w temp ok 130, nic się nie stało :) Jednak każdy kamień może zachować się inaczej zwłaszcza, że z niektórymi trzeba się obchodzić jak z jajkiem. Na 100% wiem, że nie należy poddawać wysokiej temperaturze opalu, bo traci "iskrzenie". Nie polecam bursztynu bo się "spęka". Uważałabym również na perłę, koral, turkus, howlit, nie można ich oksydować więc może w piecu okażą się być "miękkie". Oh, wiesz co chyba mnie zainspirowałaś do eksperymentu :) Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się! :)
OdpowiedzUsuńSama chcę poeksperymentować, ale trzęsę się na samą myśl, że jakieś droższe kamienie mi się spieką i cały trud pójdzie na marne!
Zaniemówiłam i ośliniłam monitor. Cudne. Zazdroszczę fimowania, ja nigdy nie próbowałam i nie wiem czy w ogóle potrafię. Ale takie cudeńka pooplatane kochanymi koralikami.... echhh. Piękne, po prostu piękne.
OdpowiedzUsuńPiękne... też przymierzam się do pracy z fimo... i stąd moje pytanie... te kamienie/szkło wkładasz przed wypieczeniem i wypalasz z nimi, czy też wklejasz potem???
OdpowiedzUsuń