Nie będę się rozpisywać co robiłam w międzyczasie, powiem tylko, że mam dużo do fotografowania. Przede wszystkim szkoliłam precyzję i zgłębiałam tajniki innych technik.
Pierścienie, które stworzyłam przyniosły mi dużo radości w trakcie tworzenia. W czasie robienia zdjęć przypomniało mi się czemu ich unikałam jak ognia. No właśnie ognia, kiedy przełamałam przed nim swój lęk otworzyły się nowe możliwości takie jak solidne bazy:)). Przeważnie wszystko co robię jest dziełem przypadku, próbą złapania umykającej chwili. tak też było z pierwszym pierścieniem, który powstał w wyniku remanentu srebrnych pozostałości, jedni by nazwali to złomem, ja wolę okruchami po innych tworach, które noszą na sobie ślady minionych dziejów :). Kuru zachwyca mnie piękną fasetowaną cebulką prehitu w kolorze ciepłej, delikatnej zieleni zawiniętej w srebrną koronę owijającą zlutowaną bazę.
Po ukończeniu Kuru od razu zabrałam się za następny pierścień, jednak tu już miałam konkretną wizję od samego początku do końca.
Ereg -Pierścień sztylet, lub pazur- jak kto woli może być z powodzeniem wykorzystany jako broń :) w szpicu umieściłam drobno fasetowaną markizę ametystu oraz lśniącą cebulkę mistic topazu.
Pomimo przerażającej formy pierścień założony szpicem do dołu jest nieszkodliwy i bardzo wygodny :)
przepiękne! oba niesamowicie klimatyczne!
OdpowiedzUsuńObydwa są przepiękne i robią niesamowite wrażenie.
OdpowiedzUsuńPiękne oba:) Cudne kamyki:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie zabrałabym za tworzenie biżuterii, gdyby nie miłość do kamieni, która przede wszystkim objawia się podziwianiem ich urody :) wszystkie wplecione w te pierścienie zakupiłam już dawno temu w bawangardzie, są idealne pod względem szlifu. Muszę powiedzieć, że zakupy wtedy zrobiłam naprawdę duże (ponad kilkadziesiąt kamieni), nigdy wcześniej ani później nie spotkałam się z tak pięknym i idealnym szlifem wszystkich zamówionych kamieni.
Usuń