wtorek, 30 października 2012

Haalasael i Morauen - czyli jesień i czarne perły.

Po dłuuugiej, bardzo długiej nieobecności powracam. Dopadła mnie jakaś przedjesienna depresja chyba, niemoc w tworzeniu i ogólnej absencji wszędzie gdzie tylko się da. Po pierwsze bardzo chcę podziękować za wyróżnienie Emily. Jak tylko ogarnę swoje zaległości zaraz się zajmę dalszym promowaniem tak miłego gestu :)
Za oknem śnieg, jest zimno, dopadło mnie druga w tym sezonie (tak krótkim) choroba :<
Mam nadzieję, że chociaż na chwilę powróci nasza złota jesień. Właśnie taką chcę ją widzieć, taką widziałam gdy naszło mnie nagłe natchnienie przerywające nic nie robienie. To dziecko, które wypadło mi spod rąk, tak samo jak bajecznie kolorowe liście z drzew.
Haalasael to bez wątpienia najbardziej cenny pod względem ilości użytych materiałów.
W gronkowej strukturze, niczym w konarach jeszcze liściastych jesiennych drzew zaplotłam złoty labradoryt, którego cała moc zwrócona jest w jeden, wyjątkowy listek. O moich tworach z Art Clay raczej wolałabym nie mówić, ale ten jeden, jedyny mały listek pelargonii jest inny, właśnie na nim pierwszy raz przetestowałam szklaną emalię, trzymałam go na specjalną okazję, właśnie taką w otoczeniu.
karneoli, chryzoprazów, multiturmalinu, korali, peridotów, cytrynów, zielonych kianitów, granatów, kwarców lemon, ...

Morauen to już zupełnie inna bajka. Surowy, lekko chaotyczny twór. W momencie, w którym w moich myślach przestał być tylko bransoletą zarysowała się szalona myśl stworzenia czegoś pomiędzy głębią oceanu a obrazem rwącej rzeki, który tkwi mocno w mojej pamięci od czasu dzieciństwa. Po prostu woda.





17 komentarzy:

  1. omg!!!!! oba są przecudowne; forma, kontrasty; podziwiam, wspaniałości!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny jeden i drugi; pierwszy oprócz misternego wykonania zachwyca kolorystyką, a drugi oryginalnością i bardzo jest w moim guście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mi dech zaparło. Prześliczne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i długa była Twoja nieobecność, ale wracasz z "przytupem" i powalasz na kolana.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po co ja dotarlam na tego bloga...Jesienne Cudo bedzie mi sie teraz po nocach snilo ;( Juz dawno nic z bizuterii nie zrobilo na mnie takiego wrazenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie dawno nic nie zrobiło takiego wrażenia jak bransolety u ciebie:) Bazy też robisz sama?. Ja się bawię ostatnio miedzianą blachą ale na razie jej formowanie kończy się na repusowaniu młotkiem cyzelerskim i szlifowaniu. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dzieki za mile slowa o moich bizutkach, w Twoich ustach (a wlasciwie to em...palcach :P) to prawdziwy komplement :) Niestety, do baz potrzebowalabym warsztatu...musze wiec niestety (nomen-omen ;P) bazowac na gotowcach :( Najchetniej to wszystko robilabym sama, tylko raz, ze miejsca na to nie mam niestety a dwa...czasu...dramat ;(
      Btw...znow przyczlapalam obejrzec ten naszyjnik...chyba sobie ukradne zdjecie i bede trzymac w zanadrzu :D

      Usuń
  6. Przepiękne naszyjniki! Oba zachwycają swoją urodą, jakością wykonania i doskonałym doborem kamieni;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiękny naszyjnik, jeśli chodzi o ten pierwszy. Bardzo jesienny, zaś drugi też niewątpliwie przyciąga wzrok swym magnetyzem :)

    Pozdrawiam cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesienny mnie powalił
    Drugi jest również przepiękny

    OdpowiedzUsuń
  9. Przejrzałam bloga i jestem pełna podziwu dla Twoich prac i różnorodności technik, zresztą mnie tez tak ,,nosi'' :)

    OdpowiedzUsuń