wtorek, 21 stycznia 2014

Własne kaboszony - natchnienie guzikami

Dosyć niedawno na naszym rynku pojawiły się czeskie, szklane guziki, uwielbiam nowości, a że ostatnio sporo czasu poświęciłam zabawie z koralikami zainteresowałam się innymi kaboszonami, zwłaszcza o antycznym spojrzeniu, odrobinie orientu. Niestety nasz rynek mimo, że ma do zaoferowania tysiąc razy więcej różności, niż parę lat temu wciąż raczkuje. Uwielbiam turkusy, błękity, seledyn wszystkie lekko przybrudzone, kolory jak ja to nazywam portowe. Chciałam sobie sprawić kilka takich guzików i wpasować je w koraliki, w których kolorze się zakochałam i mam ich jeszcze spory zapas. Niestety tu pojawiły się schody, moje wydziwianie, nie ten kolor, ten kolor ale motyw jakiś taki, albo efekt AB (bleee). Następnie dopadło mnie głębokie rozczarowanie po wrzuceniu w google search "czech glass buttons" i po raz kolejny uświadomiłam sobie, że "wybredne" biżuteryjki w Polsce mają naprawdę ciężko (no chyba, że zamawiają z etsy).
Na szczęście często jedne zamknięte drzwi zmuszają nas do znalezienia innych i te momenty właśnie kocham, kiedy zdaję sobie sprawę, że ogranicza nas tylko wyobraźnia.
 Fimo - temat dla mnie dawno zamknięty, bo lepienie mnie po prostu drażni, denerwuje, brudzi i 90% rzeczy ląduje w zapomnianym kartonie o nazwie "może jeszcze się przyda ale raczej chętniej oddam w dobre ręce".
Z zaciśniętymi zębami i totalnym brakiem jakichkolwiek złudzeń, że coś z tego wyjdzie, zabrałam się do pracy. 100% skupienia i po paru godzinach rzeźbienio-lepienia wyszło coś co po upieczeniu mnie zaintrygowało :), a po pozłoceniu cieszyłam się jak małe dziecko.W ręku trzymałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Pojawiły się nowe możliwości i plany, na które jeden "guzik" to za mało. Tak powstały jeszcze dwa i kolejny krok, cała baza naszyjnika. Może na zdjęciu nie wyglądają ale wszystkie są naprawdę duże, największy guzik ma aż ponad 5 cm średnicy, a baza 11 cm długości. Jak z każdą, nową techniką widzę postępy w kolejnych pracach, nie wiem co mnie jeszcze czeka i to jest właśnie wspaniałe. Temat mas termoutwardzalnych uważam a otwarty <3
 Może nie mają szklistego look'u ale nie ma nigdzie na świecie takich samych.

10 komentarzy:

  1. Zatkało mnie z wrażenia, stworzyłaś cudeńka !!! Pozdrawiam trochę zazdrośnie !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne! Po prostu cudowne! Nie mogę się na nie napatrzeć! I te kamienie... Po prostu bomba:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale piękne:) Ja swoją przygodę z fimo zakończyłam jakiś czas temu .Ale takiego cuda bym nie zrobiła.Czekam na kolejne z zapartym tchem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo :) Z modeliną to w sumie chyba pierwsza rzecz z której jestem zadowolona w pełni. Myślę, że najważniejsze jest, żeby się nie poddawać. U mnie zawsze to działa na zasadzie, że niektóre materiały muszą swoje odczekać. Jeśli do czegoś nie mam weny nie ma bata, żeby wyszło :) Z kolejnymi kaboszonkami odczekam, najpierw muszę wykorzystać te co zrobiłam, trzy okrągłe już są "wmontowane" poświęciłam już im sporo godzin, pozostało tylko wykończenie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo! Świetnie wyszło!
    Mam małe pytanie, czy guziki piekłaś razem w piecyku wypalając fimo? Czy po wypieczeniu osadzałaś je w jakiś tajemniczy sposób?
    Zastanawiam się, czy razem z modeliną/fimo można wypiekać także kamienie ozdobne?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogłam wprowadzić w błąd bo z guzikami to one nie mają wiele wspólnego. To 100% fimo i okrągłe kaboszony labradorytu. Wypalałam je w temp ok 130, nic się nie stało :) Jednak każdy kamień może zachować się inaczej zwłaszcza, że z niektórymi trzeba się obchodzić jak z jajkiem. Na 100% wiem, że nie należy poddawać wysokiej temperaturze opalu, bo traci "iskrzenie". Nie polecam bursztynu bo się "spęka". Uważałabym również na perłę, koral, turkus, howlit, nie można ich oksydować więc może w piecu okażą się być "miękkie". Oh, wiesz co chyba mnie zainspirowałaś do eksperymentu :) Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się! :)
    Sama chcę poeksperymentować, ale trzęsę się na samą myśl, że jakieś droższe kamienie mi się spieką i cały trud pójdzie na marne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaniemówiłam i ośliniłam monitor. Cudne. Zazdroszczę fimowania, ja nigdy nie próbowałam i nie wiem czy w ogóle potrafię. Ale takie cudeńka pooplatane kochanymi koralikami.... echhh. Piękne, po prostu piękne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne... też przymierzam się do pracy z fimo... i stąd moje pytanie... te kamienie/szkło wkładasz przed wypieczeniem i wypalasz z nimi, czy też wklejasz potem???

    OdpowiedzUsuń